Dawno nie pisałam, ale... cóż. Mam 20 lat i mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Aktywnie spędzam czas, uczę się systematycznie, a co najnajnajnajważniejsze mam chłopaka wreszcie blisko siebie! Zumba, latino, pływanie, a ostatnio łyżwy, no kocham swoje życie :) rok temu, przepraszałam świat, że żyję. Rok temu przeżywałam dość ciężki okres w życiu. Żadne tam wielkie tragedie, ale medycyna zwaliła się na moje barki, niczym glob na barki Atlasa, z tą różnicą, że mam od niego trochę mniej siły. A że zawsze, zawsze przejmowałam się nauką... Po takim roku czułam się nieco... przytłoczona. A konkretnie przygwożdżona do ziemi. Pewnie pisałam o tym sto razy, no ale skoro to mój osobisty blog...
Nie tylko psychicznie byłam przygwożdżona, ale i fizycznie. 20letnia dziewczyna, która sapie po wejściu po schodach to chyba niezbyt dobra prognoza na przyszłość.
Ale to już daleko za mną. Naprawdę staram się ruszać jak najwięcej w tej chwili. Jem zdrowo. Wysypiam się. Dbam o samopoczucie. (och!) A robię to wszystko nie tylko po to, by trochę zrzucić wagi czy nawet być zdrową. Na to składa się wiele czynników. Ostatnio najbardziej intensywnym czynnikiem jest obawa... przed starością. A dokładniej przed przekwitaniem. Byłam na wywiadówce brata w gimnazjum. Gdy zobaczyłam mamy uczniów w wieku przekwitania, byłam w szoku. To jest straszne. Nie chcę krytykować tych Pań, nie o to mi chodzi. Zastanawiam się czemu są tak zaniedbane. One wyglądają, jakby na złość komuś nie chciały dbać o siebie. Zaniedbane paznokcie, okropne ciuchy (nie każdego stać na dobre ubrania, wiem! tu nie chodzi o cenę, ale o sposób zaniedbania ciuchów), duży nadmiar kilogramów, kompletna nieznajomość metod upiększania się za pomocą kosmetyków, włosy robione na lata 90'? 70'? Tragedia. Wystarczyło by wyrzucić z szafy okropne ciuchy, pomoc stylisty, dobrego fryzjera i kosmetyczki raz na pół roku. I urlop. Tak na 3 miesiące. Na Majorkę i Kanary. Same. Do spa.
Ale to oczywiście niewykonalne. Mimo to, znam wiele 40kilkulatek, które prezentują się świetnie. Może nie są szczuplutkie, ale to nie chodzi o wagę, nie noszą Chanel, nie podążają ślepo za modą. Tu chodzi o prezencję. O to jak się zachowują, co noszą, czy dbają o siebie. To daje mi nadzieję. Typowe matki polki, niestety nie. Łatwo mi mówić, ktoś może pomyśleć. Nie rodziłam , nie mam męża na karku, którego nic nie obchodzi, nie muszę dbać o dom, pracować, wychowywać dzieci. I to jest prawda. Nic z tych rzeczy nie jest na moim porządku dziennym, chwała Bogu. A dzięki temu, że myślę o tym, kim chce być a kim nie chcę, mam nadzieję, że mogę uniknąć bycia zaniedbaną kurą domową. Wystarczą chęci. Naprawdę! Tak przynajmniej wydaje się 20 letniej studentce.
Morał jest taki- nie chcę tak wyglądać. To może brzmieć okropnie, jest to wspaniały pokaz mojej pychy i braku wyrozumiałości. Ale kurczę, nie. Nie chcę być grubą, nieszczęśliwą 46latką w wściekłoróżowym za krótkim sweterku, żebym nie wiem co miała zrobić, chcę tego uniknąć.
Boję się przekwitania. Dlatego cieszę się każdą chwilą i robię wszystko by celebrować moją młodość. WSZYSTKO co możliwe i mi pasuje. Nie pasują mi np imprezy. Z niewiadomych mi w zasadzie względów. Nie lubię tańczyć na imprezach, nie lubię pić alkoholu na imprezach, nie lubię pijanych ludzi. Za to (prawie) najlepiej w życiu czułam się, gdy uczestniczyłam w maratonie zumby. Byłam przeszcześliwa!! Na łyżwach również! Na latino! Chcę maksymalnie korzystać z życia dopóki jestem 'młoda, piękna, zgrabna' (jak to mawia moja babcia), dopóki żyję, dopóki jestem zdrowa, dopóki moje ciało mnie słucha. Gdy mówię- zrób szpagat, robię szpagat, gdy mówię- pływaj godzinę, pływam. Gdy mówię- jedź na jednej łyżwie- wywracam się, ale nie łamię sobie wszystkich kończyn, nie wyskakuje mi dysk itd. Nie jestem do końca zadowolona ze swojego wyglądu, ale do diabła, nie mam już kompleksów jak 16latka oraz nie mam ciała babci, więc wszystko jest ok! Chciałabym czasem być szczuplejsza, mieć to czy tamto, nie mieć za to tego i tamtego. Ale raczej nie będę tego mieć. Więc cieszę się bezbrzeżnie, widząc swoje ciało (no dobra, głównie gdy mam dobry humor, polski nawyk narzekania często zwycięża). Jem dobre rzeczy, nie gardzę słodkościami, bo wspaniale działają na moje samopoczucie. Za to potem więcej się ruszam i jest zachowana jako taka równowaga. Rok temu byłam trochę szczuplejsza, ale to teraz się cieszę, że mam fajny, duży tyłek, który uwielbiam oraz krągłe biodra. Trochę denerwują mnie nogi, bo uważam, że są za grube. Chłopak rekompensuje mi to, bo ciągle się nimi zachwyca. Więc problemu nie ma.
Więc jaki jest przepis na szczęście? Wystarczy być rozpieszczoną dziewczyną z przedmieścia, która ma wszystko czego trzeba do szczęścia i jest o tyle uświadomiona, że to docenia :)
nie no, oczywiście, że nie :) jak śpiewa Anna Maria Jopek- ‘szczęście to ta chwila co trwa’!
Wspaniale, cieszę się, że tryskasz optymizmem. Gratuluję i oby tak dalej, korzystaj z życia, dbaj o siebie, życzę ci żebyś nigdy nie była zaniedbaną mamuśką w przykrótkim sweterku :) Sobie z resztą życzę tego samego :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wczoraj pytałam się Damiana czy masz dużo nauki bo dawno Cię nie było na blogu i proszę, jak na zawołanie :D U mnie zaplanowane 2 posty ale na razie nie mam aż tyle czasu. Wiadomo jak to w święta. A w szczególności jak się jest w domu pierwszy raz od pół roku:) Będzie ciężko stąd wyjeżdżać :)
OdpowiedzUsuńJa czuję się głupio jeśli chodzi o aktywność fizyczną taką jak sport itp. Jestem leniwa to fakt. Choć zawsze kiedy pójdę na basen czy rower czuję się świetnie, napływ cudownych endorfin:) Moja nauczycielka, która jest po 50 jest bardziej aktywna niż ja. Chodzi na zumbę, football, jogę. Ja lubię pływać, ale z wiadomych powodów od ponad miesiąca nie mogę sobie na to pozwolić. Ale mam nadzieję, że jak już wyzdrowieję to środowe południe będzie zarezerwowane właśnie dla pływania :) Ostatnio moją jedyną aktywnością fizyczną jest jedynie chodzenie, a chodzę dziennie na pewno ponad 2 km. Podziwiam Cię, za takie rozplanowanie czasu i spędzanie go aktywnie:)
Również nie chcę być zaniedbaną kurą domową. Dla mnie ideałem jest moja mama. Ma 50 lat i wygląda super. Potrafi się świetnie ubrać, wyglądać elegancko,seksownie, z klasą, zależnie od okazji oczywiście.
Teraz co do mojego zdrowia. Parę tygodni temu choroba + antybiotyki naprawdę mnie wykończyły. Nie miałam nawet siły na takie rzeczy jak zrobienie prania. Byłam wczoraj u mojej lekarki. Długo mnie nasłuchiwała i okazało się, że mam zapalenie płuc! Teraz biorę nowe antybiotyki, zobaczymy co będzie dalej. Mam przyjść w środę, jeśli będzie potrzeba wyśle mnie na prześwietlenie. Dzięki Bogu, że poszłam bo aż strach pomyśleć co by się mogło ze mną dziać, gdybym tego nie wyleczyła... Trzymaj za mnie kciuki :)
Wesołych świąt kochana :*
Nosz cholera i jak zwykle musiał wyjść taki długi komentarz :D
OdpowiedzUsuńAha i jeszcze chciałam dodać, że super zdjęcia. Taka stara erotyka, ze smakiem :)
OdpowiedzUsuńNa spotkaniu było naprawdę super! :) Fajnie było zobaczyć ludzi po tak długim czasie, dowiedzieć się jak im się życie pozmieniało na studiach itd. :) Z co niektórych można było się też pośmiać, gdyż stali się po paru miesiącach "Warszawiakami", ale o tym już Ci opowie Damian :)
OdpowiedzUsuńCo do kur domowych, to wg mnie zasadniczy problem tkwi w hierarchi wartości i pewnych przyzwyczajeń (oraz braku złotego środka).
OdpowiedzUsuńWiększości kobietom w takim wieku wydaje się, że kobiety dzielą się na dwie grupy:
1) Dbające o siebie i kompletnie nie dbające o swojego męża i dzieci
2) Dbające o dzieci i męża i kompletnie nie dbające o siebie
Kobieta z drugiej grupy widząc pierwszą: 'o ta lafirynda, tylko by się ubierała i pryskała perfumami'
Kobieta z pierwszej grupy o drugiej: 'o, jaka matka polka, szkoda tylko, że tak beznadziejnie wygląda'
Szkoda tylko, że jakoś mało kobiet wpada na pomysł, że można wyglądać kobieco i elegancko i dbać o swoich.
Sprawa druga - niestety poziom estetyki wielu Polek (i Polaków) jest żenująco niski. Z jednej strony to rozumiem, bo komuna nie była systemem promującym estetykę (więc mało było dobrych przykładów). Z drugiej nie rozumiem, dlaczego po dwudziestu latach dalej jest to taka żenada...
Lubię sobie tu wejść i poczytać:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam