Jednak mój post jest o czym trochę innym.
Zastanawiałam się ostatnio czy byłabym w stanie odebrać komuś życie. Moje rozmyślania wynikają z musicalu „Chicago”.
Chyba każdy widział ten film. Mnie zapadła w pamięci najbardziej właśnie ta scena- cell block tango, gdzie rozwścieczone, seksowne kobiety usprawiedliwiają popełnione przez siebie zbrodnie.
Jestem raczej opanowana. Może bez przesady, ale jednak raczej potrafię być opanowana. Ale jeżeli ktoś mnie naprawdę wkurzy, rodzi się we mnie taki ogień, że mam ochotę co najmniej zrzucić ze schodów osobę na którą jestem zła. Czysta podłość.
Niemniej jednak są sytuacje, w których rzeczywiście możemy stanąć przed znakiem zapytania- czy potrafimy zabić? Takie zdarzenia nie są na porządku dziennym, ale jeżeli ktoś zagrażałby ukochanej osobie, czy nie pociągnęlibyście za spust? Nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale wydaje mi się, że zrobiłabym to. Miłość przezwyciężyłaby moralność.
Na etyce mieliśmy do rozwiązania etyczny problem:
Ja zabiłabym tego jednego Indianina. Wiem, że to jest straszne, ale dla mnie działa tu zasada społecznego dobra, jeden zginie, większość przeżyje. Może się to wydawać upiorne, jednak uważam to za dobry i jedyny wybór.
A wy, co byście zrobili?
O kurde... Zabic jednego aby inni mogli zyc, czy zrobic cos wbrew sobie i zyc z tym do konca zycia obwiniajac sie, albo i "cieszyc sie" ze uratowales kilkanascie osob... Ale jesli w gre wchodzi to, ze zabija i Ciebie no to sprawa wyglada juz inaczej, w dodatku inni prosza Cie abys to zrobil. Ja rowniez bym sie zgodzila, choc nie mam pewnosci ze i tak by mnie nie zabil wraz z reszta Indian.
OdpowiedzUsuńAle posta zapodalas, takiego jeszcze nie widzialam :D
OdpowiedzUsuńNie wiem... Okropne ale na prawdę nie wiem. Myślę, że łatwo teoretyzować siedząc bezpiecznie w fotelu przed ekranem komputera. A tak na 100% nikt nie wie jak się zachowa w sytuacji rzeczywistego zagrożenia życia.
OdpowiedzUsuńLady in Black- Faktycznie łatwo jest teoretyzować, ale wczuwając się w rolę, myślę że wyjście jest jedno. To prawda, że miałabym człowieka na sumieniu, to prawda, że do końca życia miałabym ten obraz przed oczami, ale skutki to już moja osobista sprawa. A kilkunastu innych ludzi wraca do domu, do żon i dzieci.
OdpowiedzUsuńAga- strasznie mnie zaintrygowało to pytanie, czytałam to na etyce lek i było impulsem do przemyśleń.Prawda jest taka że nasza codzienność to rutyna, obowiązki i przyjemności, ale czasami nagle zdarza się sytłacja, jak grom z nieba, w której jakoś zareagować musimy. Dlatego dobrze się czasami zastanowić ;)
A jaką masz gwarancję tego, że to co mówi Pedro jest prawdą? Tzn. że na prawdę uwolni tych Indian?
OdpowiedzUsuńBo jedno wiadomo na pewno - że jak Ty zabijesz Indianina, to będziesz miała jego krew na rękach. A co jeśli Ty go zabijesz, a Pedro się uśmiechnie i zabije za moment resztę? (no bo nie możesz być pewna, że tak nie zrobi)
Dla mnie prawdopodobieństwo,że ich wypuści jest większe i ważniejsze. Przynajmniej bym próbowała. To nie chodzi o sumienie. Wg mnie w tej sytuacji sumienie jest drugorzędną sprawą, a pierwszorzędową- życie ludzkie. Jeżeli istnieje prawdopodobieństwo, że dzięki mojemu zabójstwu kilkunastu Indian wróci do domu to ja bym była w stanie podjąć ryzyko.
OdpowiedzUsuńA Ty jakbyś zrobił, Rafaello?
OdpowiedzUsuń