niedziela, 2 października 2011

Zamiast bubla

Marudzę. Pewnie dlatego, że się pochorowałam. Brakuje mi czegoś. Brakuje mi magii. Nie tego do zupy, ale czaru, uroku, czegoś magicznego, niepowtarzalnego. Rzeczywistość jest super, ale ten rok przyniósł mi poza sukcesami okraszonymi ogromną pracą i niemal rozpaczą(czy się nadaję, czy dam radę) również hmm beznadziejnie dorosły sposób patrzenia na świat. Bez tego co cechowało mnie do tej pory- wyobraźni i marzycielstwa. Wewnętrznego poczucia bogactwa. Ale coś za coś (zauważyłam, że prowadzę na blogu polemiki sama ze sobą, niemal rozprawki, chylę czoła lekcjom polskiego). Teraz moje życie jest faktycznie życiem, jest pełne wrażeń, przebywania z różnymi z ludźmi, wychodzeniem to tu to tam. Zawsze uważałam, że za dużo marzę, za mało korzystam z życia. A teraz jak korzystam z życia to okazuje się, że za mało marzę. Ale nie muszę się martwić, bo rok akademicki się rozpoczyna i natłok nauki szczęśliwie dla mnie przerwie moje głupiutkie rozmyślania.


No, ale... Co mi z marzeń, skoro z marzeń nie ma wspomnień? Nie ma uśmieszków i zaśmiewania na głos z fajnych anegdot, śmiesznych sytuacji i zabawnych ludzi? Ano właśnie. A przez ostatnie kilka tygodni, po egzaminie z chemii, takich fajnych sytuacji miałam bez liku, do tej pory mam z tego ubaw.
Mój chłopak ostatnio stwierdził, że jestem Natalią, Dziewczyną Która Nie Potrafi Marzyć. Może dlatego, że chłopak mój na jego stwierdzenie"Ale świetnie byłoby jakbyśmy znaleźli się na bezludnej wyspie na jakiś czas!" poważnie odpowiedziałam "Taa.. wszy i grzybica pochwy". Ostatnio takich tekstów jest mnóstwo. Przestałam marzyć w sposób cechujący młode, entuzjastyczne, niewinne osoby. Zamiast tego robię. A do tego, żeby coś robić mam ogromny zapał i popęd. Nie mogę wytrzymać w domu w bezczynności, ciągle gdzieś wychodzę.
Strasznie mi brakuje przyrody. Lasów, szumu brzóz i śpiewu ptaków. I wyklarowania myśli. Potrzebuję cały czas przebywać w towarzystwie innych osób, bo w samotności dopadają mnie różne rozmyślania. Chciałabym mieć czas, żeby to przemyśleć w samotności. Zamiast tego wybieram obecność np. mojego chłopaka i wcale nie mówię, że to zły wybór :) ale taka spokojna samotność jest też potrzebna.

Czasem myślę, że nasz świat faktycznie jest trochę konsumpcjonistyczny. Trochę zepsuty. Brakuje tego czasu na wsłuchanie się w siebie. Bodźców z zewnątrz jest MNÓSTWO - media, reklamy, książki, internet, z każdej strony jesteśmy bombardowani informacjami i bodźcami. Czyimś sposobem życia, czyimś przepisem na sukces. Reklamy mówią: kup to, a będziesz szczęśliwy, na blogach: kupiłam to i patrz jaka jestem zadowolona i szczęśliwa, w książkach- bohaterowie żyją tak i tak i są szczęśliwi. A w rzeczywistości okazuje się, że ciuch owszem poprawia humor, że sokowirówka owszem robi naturalne soki, a uprawianie jogi przynosi ulgę ciału, ale... Nie są to rzeczy, które faktycznie czynią człowieka szczęśliwym. Trzeba umieć odnaleźć się w tym syfie.  Reklamy, blogi, książki i gazety należy wykorzystywać mądrze i nie sugerować się nimi. Każdy z nas ma inny przepis na SZCZĘŚCIE. Dla jednego to praca, dla innego rodzina, dla innego miłość. Grunt w tym, żeby z tych wszystkich opcji jakie daje nam współczesny świat wybrać zamiast bubla, coś co naprawdę czyni nas szczęśliwym.



Dlatego pomimo względnego zepsucia, XXI wiek to wg mnie prawdziwa Belle Epoque. Można wszystko, wystarczy chcieć. I zarabiać, no niestety. Lub mieć odwagę.
Nowy rok akademicki rozpoczyna się i... To dobrze. Pożałuję tych słów, ale już się stęskniłam chociażby za samym narzekaniem na ogrom nauki. Naprawdę już chcę wrócić. A z drugiej strony chciałabym jeszcze jakiś mały tydzień wyjechać w góry i wyciszyć się. Wyjechać z dusznego miasta.
 Podsumowując, muszę uczynić mój świat odrobinę bardziej magicznym. I wychodzić na świeże powietrze. I nie wariować. I osiągnąć spokój wewnętrzny, chociaż akurat to nie jest możliwe. Świat w końcu dąży do minimalnej energii i maksymalnej entropii, więc harmonię i spokój (biofizyk rzekłby: homeostazę) osiągnę dopiero po śmierci.

1 komentarz:

  1. Moim zdaniem dobrze jest nie mieć iluzji co do rzeczywistości (a konkretnie do tego, co ludzie wyczyniają) i jednocześnie umieć cieszyć się pięknem np. ciszy górskiej.
    Jak sama piszesz - dobrze jest umieć oddzielać buble od piękna. Ale żeby to zrobić, najpierw trzeba wiedzieć, co to piękno, a co bubel :)

    OdpowiedzUsuń