Ostatnio jestem mistrzem kuchni.Zrobiłam z Ukochanym obiad w wigilię walentynek- kotleciki zorba z farszem- ser feta, oliwki i czosnek, do tego pieczone ziemniaczki z ziołami. Pyycha.
Natomiast dziś z babcią szarpnęłam się na faworki. Robiłyśmy 2 godziny, wyszło ich chyba z 1,5 kg. Palce lizać! <3
Chyba sama ich wszystkich nie zjesz, prawda? ;P Ile radości przynosi gotowanie, nie? Ja już dawno to odkryłam, a jak się miło potem to zjada!
OdpowiedzUsuńPS
Trochę się zlewa tło z tym, co po boku jest, możesz tam wstawić taką ramkę, jak tu? Ale teraz jest bardzo ładnie :*
:) właśnie nie da ;P próbowałam ;)
OdpowiedzUsuńSama nie zjem ale chciałabym ;) są pyszne. Dałabym Ci ale już do jutra już ich nie będzie :)
:<<<<<<
OdpowiedzUsuńAle ile kalorii zjadłam to głowa mała ;P faworki są smażone w smalcu ;O +10 do wagi.
OdpowiedzUsuńtakie najlepsze <3
OdpowiedzUsuńwyśmienite są robione na piwie - ciekawi mnie jaki przepis wykorzystałaś by je zrobić
OdpowiedzUsuńTez robilam na piwie. Wychodza przepyszne;-)
OdpowiedzUsuń