czwartek, 17 lutego 2011

Faworki

Ostatnio jestem mistrzem kuchni.Zrobiłam z Ukochanym obiad w wigilię walentynek- kotleciki zorba z farszem- ser feta, oliwki i czosnek, do tego pieczone ziemniaczki z ziołami. Pyycha.

Natomiast dziś z babcią szarpnęłam się na faworki. Robiłyśmy 2 godziny, wyszło ich chyba z 1,5 kg. Palce lizać! <3
 

7 komentarzy:

  1. Szalony pirat Daga17 lutego 2011 13:40

    Chyba sama ich wszystkich nie zjesz, prawda? ;P Ile radości przynosi gotowanie, nie? Ja już dawno to odkryłam, a jak się miło potem to zjada!

    PS
    Trochę się zlewa tło z tym, co po boku jest, możesz tam wstawić taką ramkę, jak tu? Ale teraz jest bardzo ładnie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. :) właśnie nie da ;P próbowałam ;)
    Sama nie zjem ale chciałabym ;) są pyszne. Dałabym Ci ale już do jutra już ich nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szalony pirat Daga17 lutego 2011 14:13

    :<<<<<<

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ile kalorii zjadłam to głowa mała ;P faworki są smażone w smalcu ;O +10 do wagi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szalony pirat Daga17 lutego 2011 14:25

    takie najlepsze <3

    OdpowiedzUsuń
  6. wyśmienite są robione na piwie - ciekawi mnie jaki przepis wykorzystałaś by je zrobić

    OdpowiedzUsuń
  7. Tez robilam na piwie. Wychodza przepyszne;-)

    OdpowiedzUsuń