poniedziałek, 19 września 2011

...


Niech mi ktoś udzieli pewnej informacji. Otóż. Mam 20 lat. Jestem już kobietą, czy jeszcze dziewczyną? Gdzie jest granica, a zasadnicze pytanie brzmi: w czym tkwi granica? W wyglądzie? Zdolności do prokreacji? Ubiorze? Odpowiedzialności? Samodzielności? Intymności?


Wygląd- długie włosy, szerokie biodra, wielki tyłek. No i wiadomo wszystkie anatomiczne szczegóły cechujące samicę ludzką są u mnie na swoim miejscu. Coraz doroślejsze rysy twarzy. No ale szerokie biodra i tyłek miałam już w gimnazjum, a nie nazwałabym wtedy siebie kobietą. Mimo to z wiekiem cechy kobiety coraz bardziej się wyostrzają i stają się wyraźniejsze, no ale gdzie jest granica, ja pytam?
Zdolność do prokreacji- fizyczną osiągnęłam gdzieś w okolicy podstawówki, psychiczną osiągnę koło trzydziestki, więc czy to wtedy stanę się Kobietą?

Ubiór- zmieniłam trampki i bluzy na sweterki, sukienki, baletki i obcasy. Wyrzuciłam wszelkie sportowe dodatki, koraliki, sportowe dżinsy (i w ogóle dżinsy, unikam tych spodni). Adidasy wkładam tylko do biegania i na rower. Bluzy wkładam w domu i to nie te żeńskie, ale wielkie męskie bluzy. Najchętniej w ogóle nie nosiłabym spodni, jest tylko jeden problem… Kiedy robi się zimno (np. obecnie, wrzesień.) zakładam spódniczkę, 2 pary rajstop i ciepłe majty na tyłek i nadal drżę jak w febrze, chinina nie pomaga, spodniami nie chcę się wspierać, myślę jednak, że polski klimat w końcu ze mną wygra i przez pół roku będę biegać w okropnych spodniach, skarpetkach i jakichś ciepłych butach. No i wracam do pytania, bo uwielbiam odbiegać od głównego wątku. Czy to, że zamieniałam  trampki na szpilki (no dooobra nie noszę szpilek, bo co następuje: 1. Mierzyłabym ok. 180cm, 2. złamałabym sobie nogę na bank 3. Takiej niewygody bym po prostu nie zniosła) no więc trampki na koturny, baletki i obcasy czyni mnie kobietą? Przecież dziewczyny w gimnazjach też noszą szpilki, też noszą całkiem kobiece ubrania, a nie można  o nich powiedzieć- kobiety (co najwyżej lolitki…). Pończochy. Dodają w swojej własnej głowie +20 do kobiecości. I w głowie partnera :) jak już jestem przy pończochach. Założyłam pońchochy w pewien wrześniowy dzień i o mało co Bóg za głupotę nie pokarał mnie zapaleniem pęcherza. Nie wiem jak można nosić pończchy w zimne dni, nie mam pojęcia. Odpuszczam sobie, bo wspomniana przeze mnie zdolność do prokreacji jest zbyt istotna w porównaniu do fanaberii noszenia fajnych pończoch do pasa. To nie koniec, ale na pewno nie będzie to codzienność, dzięki bardzo.

Odpowiedzialność- rodzice wpoili mi pojęcie odpowiedzialność dość skutecznie, wiem, że czyny mają swoje konsekwencje, które należy ponieść gdy jest się osobą dorosłą. I faktycznie, stało się to dopiero niedawno, gdy zdałam sobie z tego w pełni sprawę i zastosowałam w życiu. Wcześniej też to wiedziałam, ale wiadomo, dzieciakom zawsze się upiecze. Teraz jestem świadoma jak to działa w praktyce. Może to był moment, gdy stałam się kobietą?

Samodzielność- mogłabym ją mieć, gdybym chciała, ale uczę się, studiuję i nie mam za bardzo możliwości się usamodzielnić, nie tracąc przy tym wielu przywilejów takich jak darmowe obiady, dom, dobre relacje rodzinne… Nie jestem więc w pełni samodzielna- nie zarabiam, nie utrzymuję się, nie mam własnego mieszkania. Nie jestem przez to kobietą?

Intymność- a może to intymność jest furtką do kobiecości? Strach myśleć w takim razie o 14 letnich dziewczynach przechodzących swoją inicjację. Na pewno intymność uświadamia o swoim ciele, pierwotnych zmysłach i co tu długo owijać w bawełnę o istotnych, dopełniających się różnicach płci. Z całą pewnością składa się to na poczucie, że jest się już kobietą, nie dziewczyną. 

Czy czuję się kobietą ? I tak i nie. Nie mam jeszcze pełnego wyglądu KOBIETY, mam dość delikatne rysy twarzy po prostu dziewczyny. Mój zegar biologiczny podpowiada mi: zamknij się i korzystaj z życia idiotko, nie baw się w kobietę, bądź jak najdłużej dziewczyną. Daj sobie spokój z samodzielnością i w ogóle takimi przemyśleniami- żyj. Jak już będziesz tą kobietą, może pożałujesz, że tak krótko byłaś dziewczyną. Rozum zaś podpowiada- ucz się jak być dorosłą i dojrzałą kobietą, bo póki co możesz swoją kobiecość lepić jak z gliny, a ona powoli zastyga w twardą masę. Dobrze by było być super tworem z gliny, nie badziewiem jakimś. Serce zaś uśmiecha się i rozumie moje rozterki. I mówi- uspokój się, kochaj i wsłuchuj w swoje ciało i serce. Wtedy to czy jesteś kobietą czy dziewczyną nie będzie miało znaczenia, zawsze będziesz miała młodego ducha.
Posłucham wszystkich trzech moich wewnętrznych przyjaciół, a co.