środa, 5 września 2012

Jesień

Jestem załamana i nie bardzo mam komu to powiedzieć, bo nikt nie może mnie już w tym względzie słuchać. Nienawidzę klimatu w jakim się znajduje Polska. Nienawidzę września, października, listopada, grudnia, stycznia, lutego, marca i kwietnia. Dla mnie już zaczęła się jesień. Październik to już dla mnie zima i trwa ona do końca marca, w kwietniu zaś znowu następuje jesień. Po czym zaczyna się wiosna w maju i czerwcu, z których i tak nie korzystam bo jest sesja. Następuje lato, o ile Bóg da ciepłe lato czyli lipiec i sierpień.

Jestem załamana, bo już czuję to zimno, które mnie ogarnia, wnika pod koszulkę, smaga bose stopy, sprawia, że dłonie, nos i uszy są lodowate. Zimno, które wbrew mojej woli pcha mnie w stronę kuchni i mówi "Zjedz sobie trochę więcej kotlecika. Na zimno najlepszy jest płaszczyk z twojego własnego tłuszczyku..."! I o ile latem olewałam każdy kotlecik, a każde ciasteczko nie wzbudzało we mnie żadnych tęsknych uczuć, o tyle teraz gdy siedzę w grubych skarpetkach i polarze muszę się opierać, żeby nie skubnąć kawałka. Niektóre dziewczyny chodzą jeszcze w sandałkach i letnich sukienkach. Ja w rajstopach i spodniach przemykam do auta, gdzie mogę włączyć ciepły nawiew. Stwierdziłam, że w tym roku mam zamiar odesłać do diabła wszelką elegancję, kozaczki na obcasach i płaszczyki i jeżeli będzie mi naprawdę zimno kupię sobie trapery. Trapery. O desperacjo.

Jestem załamana, że wieczory znów będą się skracać, a za oknem ciemność będzie zapadała już po południu. Że zamiast na słońcu, będę zmuszona siedzieć przy sztucznym świetle lampki. Mieszkam za miastem i jedyne co widzę za szybą wieczorem to nikłe światło jednej latarni i kilka oświetlonych okien innych domków. I ciemność, ciemność, ciemność.

Nie powinnam narzekać, wiem o tym. W zasadzie takie narzekanie jest mocno nie na miejscu, bo niby co klimat Polski ma z moimi pretensjami zrobić? Może ze współczuciem i litością popatrzeć na mnie i kazać ubierać ciepłe buty i czapkę.

Może jakoś to przetrzymam, ale już pogarsza mi się humor, kiedy myślę o deszczach i wiatrach. Najwyżej w przyszłości zmienię miejsce zamieszkania na cieplejsze.
Najlepiej na saunę świerkową, 88 st cel.

poniedziałek, 3 września 2012

Mazury

Cudze chwalicie, swego nie znacie, przynajmniej ja. Nie sądziłam, że Polska może być taka piękna. Miałam okazję spędzić weekend na mazurach i jestem zachwycona. Pofałdowane tereny, krajobraz tryskający zielenią i czyste powietrze okazały się przepisem na zakochanie się w swoim kraju.