piątek, 6 kwietnia 2012

Elfie uszy, piostolet i magiczna różdżka.

Tak się zastanawiam nad tym i owym, jak zwykle zresztą, szkoda, że nie płacą mi za zastanawianie się, chociaż to bardziej rola filozofów. Co najbardziej trapi moje myśli? Żywienie, nowotwory, Chiny i dualizm charakteru. Wariatka no, przyznajmy. Ale jakby się nad tym głębiej zastanowić, to wszystko się łączy w zgrabną całość: co jeść, żeby nie mieć nowotworów- czy odpowiedź tkwi w medycynie chińskiej, tzw niekonwencjonalnej? A dualizm charakteru... Nie ma z tym związku więc o nim napiszę.


Nie macie wrażenia, że siedzi w was coś więcej niż tylko studentka/żona? Coś więcej niż dziennikarka/prawnik? Coś więcej niż ułożona córka czy przykładna matka? Wiadomo, że mamy różne wcielenia- raz gramy rolę właśnie matki, raz szefowej, raz kochanki, raz klientki w tesco. Ja mam wrażenie, że siedzi we mnie mnóstwo osób. Przejawiają swoje twarze w różnych porach dnia czy roku. Spierają się o to czy wybrać lateks czy koronkę (no dobra trochę przekolorowałam), czy założyć kobiece szpilki czy dziewczęce baletki. Od małego miałam taką teorię, że mogę być kim zechcę, że mogę modelować swój charakter wedle własnego uznania. Więc kiedy czułam się zagubioną nastolatką, przyrzekałam sobie być drugą Larą Croft, kiedy walczyłam o dobre oceny w szkole, wcielałam się w rolę mądrej Hermiony, a kiedy wzruszałam się, chciałam być niczym subtelna Arwena. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, wtedy było prawdziwe. Co więcej, odniosłam znaczny sukces. Do tej pory czuję, że te cechy, które chciałam wtedy wykształcić, są we mnie nadal. Nie kojarzę ich co prawda z elfimi uszami czy magiczną różdżką, ale gdyby spojrzeć na to bardziej kreatywnie... Są we mnie te wszystkie kobiety i dziewczyny z filmów, teledysków, książek, seriali, które walczą o pierwszeństwo w moim jestestwie. Są to po prostu cechy kobiet, które chciałam naśladować. Wyolbrzymiając trochę sprawę, można się zgubić kim się w końcu jest. Czy jestem jedną z tych kobiet? Czy w ogóle jest tam choć kawałek mnie, skoro to postacie które urzekły mnie sobą i chcę je naśladować?

Trudno powiedzieć. Najlepszym, sposobem jest chyba dać moim kobietkom żyć w harmonii. Co mi tam. Skoro mają uczynić mnie lepszą osobą.
Ale chwila, chwila. Co ja się zrobiłam taka uległa? W końcu ja jestem sobie statkiem i żaglem i tak dalej. I chyba właśnie ten bunt świadczy o tym, że to jestem właśnie ja. Przestaję być już kreatywna, kobietki zamieniam na cechy charakteru i teraz jest mi łatwiej nimi dysponować. Te, które można i trzeba pokazywać światu, pokażę. Te które wypada pokazywać jedynie w pewnym okolicznościach, pokażę właśnie wtedy. A te cechy, o których wiem wyłącznie ja, pozostaną na swoim miejscu i nikt się o nich nie dowie. Amen.

Wesołych Świąt Wielkanocnych!